niedziela, 23 maja 2010

Morze Słowackie

Powszechnie wiadomo, że Słowacy i Węgrzy się nie lubią. Dla Polaka żyjącego na Słowacji sytuacja ta bywa kłopotliwa i niezrozumiała. W rozmowie ze Słowakiem nigdy, powtarzam, nigdy nie wolno wspominać o polskim powiedzeniu: „Polak Węgier dwa bratanki…” Możecie lubić Słowaków i Węgrów, ale nie zapominajcie, że jesteście między słowackim młotem a madziarskim kowadłem. Prędzej czy później słowacki rozmówca zapragnie się dowiedzieć, czy bardziej lubisz jego czy swojego „bratanka.” To jest pytanie z kategorii: „Którą babcię bardziej kochasz?” Nie ma dobrej odpowiedzi.

Relacje słowacko-węgierskie można porównać do relacji litewsko-polskich. Litwini mają żal za to, że to Polacy byli dominującym żywiołem Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a Polacy, że Litwini nie doceniają wspólnej przeszłości, no i że Wilno „nie jest już nasze”. Podobnie Słowacy mają żal, że przez wieki zajmowali dolne szczeble drabiny społecznej w państwie zdominowanym przez Madziarów. Węgrom zaś trudno pogodzić się z faktem, że ich państwo nie sięga już od Tatr po Adriatyk a pół miliona ich rodaków zostało na Słowacji.

Czy ten problem znajdzie swoje rozwiązanie? Czy Słowacy i Węgrzy kiedyś podadzą sobie ręce przez nurt Dunaju? Czy ktoś w końcu powie, że przez tysiąc lat wspólnej historii udało się wiele razem osiągnąć? Nie mam pojęcia. Póki co Słowacy marzą by wody Dunaju zalały nizinę węgierską, dając im upragniony dostęp do morza – patrz zdjęcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz